Po drugiej stronie pokoju znajdował się kominek, jego marmurowy gzyms miał półtora metra wysokości. Przed nim stały naprzeciwko siebie dwie jasnozielone sofy z brzoskwiniowymi i żółtymi poduszkami [...].
Salon zapamiętałem jako miejsce oficjalnych rozmów, przyjacielskich pogawędek, toastów wznoszonych kryształowymi kieliszkami szampana. Szefowa zawsze witała przybyłych uśmiechem i otwartymi ramionami. Jestem pewien, że wielu gości, oficjalnych i nie tylko, miło wspomina to miejsce. Mnie jednak salon kojarzy się także z muzyką. Między dwoma gregoriańskimi oknami, z zasłonami ściąganymi do góry i wykończonymi lambrekinami, stał powiem stainway, fortepian księżnej. Często widywałem, jak z zamkniętymi oczami i odchyloną głową gra kilka taktów II Koncertu fortepianowego Rachmaninowa, który świetnie opanowała. Przesiadywała tam też samotnie w weekendy, gdy panował spokój, albo wieczorami po dniu pełnym wydarzeń, kiedy skończyła już pracę przy biurku. W ten sposób zatrzymywała się w biegu i odpoczywała.
Salon znajdował się między jadalnią i pokojem dziennym. Umieszczone przy oknie drzwi prowadziły do jadalni, której purpurowa kolorystyka uderzała gości od wejścia. Pośrodku stał okrągły stół, przykryty obrusem sięgającym aż po dywan; otaczały go wyplatane krzesła z tapicerowanymi, purpurowymi siedzeniami. U sufitu wisiał kryształowy żyrandol z imitacją świec, a pod jedną ze ścian znajdował się, również nakryty obrusem, stół pomocniczy. Rano stały na nim toster elektryczny i podgrzewacz, a na nim dzbanek z chińskiej porcelany z gorącą kawą. Na śniadanie księżna jadała kromkę tostowego pieczywa pełnoziarnistego, połówkę grejpfruta i łyżkę miodu, a do tego piła czarną kawę bez cukru. Siadywała przy stole w białym szlafroku frotte, przeglądając poranne gazety, czasami w turbanie z ręcznika na mokrych włosach.
Embed from Getty Images
Pokój dzienny był stosunkowo mały, ale stanowił serce domu księżnej, która spędzała w nim większość czasu. Tam też ustawiała na półkach swoje ulubione rzeczy. - To pewnego dnia będzie sporo warte - mówiła, sięgając ręką do regału, stojącego za jej biurkiem, by wziąć porcelanowego królika z ulubionej kolekcji zwierzątek Herend, do której należały też słonie, lwy morskie, jednorożce, bażanty, koguciki i ryby. Stale je przestawiała i czasami przekładała na kominek [...].
Pokój dzienny był stosunkowo mały, ale stanowił serce domu księżnej, która spędzała w nim większość czasu. Tam też ustawiała na półkach swoje ulubione rzeczy. - To pewnego dnia będzie sporo warte - mówiła, sięgając ręką do regału, stojącego za jej biurkiem, by wziąć porcelanowego królika z ulubionej kolekcji zwierzątek Herend, do której należały też słonie, lwy morskie, jednorożce, bażanty, koguciki i ryby. Stale je przestawiała i czasami przekładała na kominek [...].
Na ścianach wisiały zdjęcia baletnic - na pamiątkę jej pasji z dzieciństwa [...]. Lubiła oglądać próby angielskiego Baletu Narodowego i żałowała, że nie może być wśród tancerek, a na haczyku przy drzwiach na piętro wisiały za wstążki dwie pary różowych satynowych puent. W pokoju były też świadectwa jej poczucia humoru. Do marmurowego kominka przykleiła na przykład karteczki z napisami: "Lubię Di" czy "Uwaga: księżna na pokładzie". W kącie między oknem a porcelanową kolekcją Herend wisiały jej dwie ulubione akwarele w złotych ramkach, jedna przedstawiała zimorodka i była prezentem ślubnym, a druga - Williama jako niemowlę w niebiesko-białym pasiastym kaftaniku. Przed biurkiem leżał wielki pluszowy hipopotam - zajmował miejsce między sofami, na których siedziała z podkulonymi nogami, oglądając czarno-białe filmy, wiadomości, Randkę w ciemno oraz seriale Brookside, EastEnders czy Na sygnale.
Przed kanapami zazwyczaj odbywały się przymiarki pod okiem Catherine Walker i Jacques'a Azagury'ego[...].
Cytaty pochodzą z książki Tacy byliśmy. Wspominając Dianę Paula Burrella, wydawnictwo Magnum, Warszawa 2007
Jak ja się cieszę, że wróciłaś na dobre do blogowania :D
OdpowiedzUsuńKasia
Wiele ze zdjęć nigdy nie widziałam.
OdpowiedzUsuńJa także to jest najlepszy blok o Kate
OdpowiedzUsuń