11 sierpnia 2014

Królewska korespondencja: księżna Charlene

Zawsze kiedy zbliżają się święta lub urodziny księżnej Kate, wysyłam do pałacu Kensington kartkę z życzeniami. Jestem jedną z wielu, którzy tak robią,  więc już od zaręczyn Williama i Kate, w ich sekretariacie pracuje specjalny zespół, który zajmuje się odpisywaniem na listy "fanów". Odpowiedzi przychodzą zawsze, raz szybciej, raz wolniej. Jeśli jest to ważniejsza okazja - wspomniane święta czy urodziny - drukowane są specjalne pocztówki z podziękowaniami za życzenia. Z innych okazji, odsyłane są listy. Obecnie, nie licząc listów, mam 19 pocztówek od członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Nie mogę powiedzieć, że ich dostawanie mnie nudzi, ale nie odczuwam już takiej radości, jaka towarzyszyła mi, kiedy przychodziły pierwsze odpowiedzi. Musiałam wymyślić coś nowego, coś co cieszyłoby mnie na nowo.


Jakiś czas temu, zainspirowałam się pewnym blogiem - mama Jennifer w imieniu czteroletniej córki Elizy pisała listy do księżnych i księżniczek z Europy i Bliskiego Wschodu. Na blogu opisywała i wstawiała zdjęcia odpowiedzi - niektóre z nich były naprawdę zaskakujące! Postanowiłam zrobić to samo - w każdy poniedziałek będę wysyłać jeden list do księżnej, księżniczki lub królowej. Zaczęłam w zeszły poniedziałek od księżnej Charlene. Odwiedziłam miesiąc temu Monako i musiałam opisać jej pewną sprawę, poza tym była to okazja do pogratulowania jej ciąży.

Ku mojemu zdziwieniu, odpowiedź nadeszła dzisiaj, dokładnie tydzień po wysłaniu. Najpierw miałam śmieszny sen - śniło mi się, że w mojej skrzynce znajdowało się bardzo wiele listów i pocztówek od przyjaciół - tyle że aż ciężko było je wyciągnąć, a kilka leżało na wycieraczce. Po obudzeniu, zobaczyłam, że właśnie był u mnie listonosz. Coś mnie tknęło i pobiegłam do skrzynki. A tam dwie koperty do mnie - pierwszą poznałam od razu, było to podziękowanie za życzenia z okazji urodzin George'a z Wielkiej Brytanii. Druga była większa i cieńsza, szybko zorientowałam się, że to odpowiedź z Monako.

Zaczęłam je otwierać. Na początku wydawało mi się, że w kopercie z Monako znajduje się tylko podziękowanie za mój list, ale to nie było to.

Z koperty wyjęłam piękne zdjęcie Charlene i Alberta. Dopiero po chwili zauważyłam podpis. Ręczny podpis księżnej Charlene!




Do tej pory nie potrafię zrozumieć, jakim cudem księżna znalazła chwilę, aby podpisać zdjęcie właśnie dla mnie! Tak spodobał jej się mój list? A może po prostu księżna raz w miesiącu podpisuje plik zdjęć i są one rozsyłane? Nie mam pojęcia, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Pierwszy list i już sukces! Zobaczymy jak będzie z następnymi : )

AKTUALIZACJA: 

Po opublikowaniu mojej notki Kronprinsessan, autorka bloga o księżniczce Wiktorii napisała do rzeczniczki monakijskiego dworu.

Z ciekawości napisałam rzeczniczki dworu i jak się okazuje księżna raz na jakiś czas sama podpisuje kartki (zdjęcia), najczęściej na początku miesiąca, np około 30 albo np jedną a reszta jest przedrukowywana. Niektóre listy księżna czyta sama i najczęściej wtedy specjalnie podpisuje zdjęcie, które zostaje późnej wysłane do osoby, która ten list wysłała. Czyli albo trafiła Nam się kartka podpisana "masowo" przez Char albo księżna naprawdę przeczytała Nasze listy ;) 
[...] dodała, że Char zabiera sobie listy, które najbardziej się Jej spodobały i ma specjalnie miejsce w swoim biurku na nie i czyta je kilkakrotnie, kiedy ma na to ochotę :) 

Pozostaje mi tylko marzyć, że mój list znalazł się w specjalnej szufladzie księżnej :)